„Orędownik” raz na cyfrowo
dodane: wtorek 28 lutego 2012Ciekawe, co powiedziałby Andrzej Prądzyński na wieść o tym, że jego dzieło robi karierę w internecie? Zapewne by się ucieszył. Zresztą nie tylko on. Miło nam donieść, że został zdigitalizowany „Orędownik Wrzesiński”, przedmiot pożądania lokalnych historyków, miejskie dobro narodowe. Udało się dzięki uporowi dyrektora muzeum i pomocy zaangażowanych wrześnian.
„Orędowniki Wrzesińskie” znajdujące się w zbiorach Muzeum Regionalnego we Wrześni przeszły już niejedno... zainteresowanie, okupacji nie wspominając. Według muzealnych statystyk, ta przedwojenna gazeta jest najczęściej „używanym” źródłem informacji o Wrześni przed 1939 r. Każdy kwerendysta, autor pracy licencjackiej, magisterskiej, miejscowy historyk, zarówno „zawodowiec”, jak i amator, chce sięgnąć do „Orędownika”. Efekt?
Roczniki gazety po latach eksploatacji były mocno nadgryzione, nie tylko przez ząb czasu, ale i przez wielokrotne kartkowanie, które co prawda odbywało się z zachowaniem wszelkich środków bezpieczeństwa, ale...
- Od kilku lat „Orędowniki” były w miarę możliwości chronione przed użyciem. Oczywiście nie ograniczaliśmy dostępu do nich, ale też przygotowaliśmy wyjście awaryjne - mówi Sebastian Mazurkiewicz, dyrektor Muzeum Regionalnego we Wrześni. - Otóż istnieje pewien kanon tematów, w związku z którymi nasi goście korzystają z prasy przedwojennej. Dlatego wykonaliśmy kserokopie poszczególnych artykułów, które udostępnialiśmy. Jednocześnie „Orędowniki” składowano w odpowiednich warunkach, przede wszystkim chroniono przed światłem. Od blisko dwóch lat przechowujemy je w profesjonalnych pudłach archiwizacyjnych wykonanych z tektury kwasoodpornej. Wiedzieliśmy, że muszą przejść na zasłużoną emeryturę. Jedyna opcja to byt cyfrowy, ale digitalizacji nie mogliśmy przeprowadzić w warunkach muzealnych.
W zbiorach muzeum we Wrześni znajdują się oryginalne, oprawione wydania „Orędownika” z lat 1919-1938, bez rocznika 1923, brakowało też 1939.
- Dbać o „Orędownik” to jedno. Druga sprawa, że on musi być dostępny non stop. Kiedy przygotowywaliśmy wystawę „Swastyka nad miastem” o okupacji niemieckiej we Wrześni, potrzebowaliśmy „OW” z 1939 r., którego nie posiadaliśmy. Dzięki staraniom Emilii Bąbol, wrześnianki, która pracuje w Bibliotece Uniwersyteckiej, został zeskanowany rok 1939. Wtedy postanowiłem, że pójdziemy za ciosem. W czerwcu 2010 r. byłem na rozmowie u dra Artura Jazdona, dyrektora „uniwersyteckiej”. Zależało mi na przekonaniu biblioteki o pilności i konieczności zdigitalizowania „Orędownika”. Udało się. Po półtora roku oczekiwania otrzymaliśmy informację, aby dostarczyć nasze „Orędowniki” do pracowni Sekcji Mikrofilmowania i Digitalizacji Biblioteki Uniwersyteckiej w Poznaniu kierowanej przez Jolantę Noskowiak – dodaje dyrektor. – Chodziło o to, żeby z zasobów biblioteki poznańskiej i wrzesińskiego muzeum wyłonić egzemplarze znajdujące się w najlepszym stanie. Oto chwila, na którą czekaliśmy wiele lat - „Orędownik” dostępny na stronie Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej - dodaje S. Mazurkiewicz. – W kolejce do digitalizacji według normalnego trybu czekalibyśmy kilkanaście lat. Inne placówki muzealne po cichu szczerze nam zazdroszczą. Dodam, że nie udałoby się, gdyby nie poparcie Piotra Karwasińskiego, wrześnianina, wicedyrektora ds. usług i użytkowników w Bibliotece Uniwersyteckiej w Poznaniu.
Już dziś Biblioteka Uniwersytecka w Poznaniu i Muzeum Regionalne we Wrześni zapraszają na spotkanie, podczas którego oficjalnie zostanie ogłoszony debiut „Orędownika” na stronie Wielkopolskiej Biblioteki Cyfrowej. Pracownicy biblioteki opowiedzą wtedy o idei tworzenia i funkcjonowaniu wirtualnych zbiorów. (eski)
„Orędownik Wrzesiński”, obok „Wici Wielkopolskich”, jest dziełem życia Andrzeja Prądzyńskiego, a to nazwisko nie powinno być obce żadnemu szanującemu się wrześnianinowi. Początkowo była to gazeta niemiecka z drukarni Wilhelma Schenke, ukazująca się jako „Wreschener Stadt- und Kreisblatt”, w 1919 r. decyzją Rady Ludowej i Powiatowej przekazana Prądzyńskiemu, od marca 1920 w stu procentach polska. Ukazywała się trzy razy w tygodniu: we wtorki, czwartki i soboty, z wyjątkiem świąt. Objętość (1 lub 2 karty w formacie A3, A2 lub zbliżonym do C3 – 310x450 mm); regularność tytułu ograniczały problemy z dostawą papieru, ale też niewierność czytelników. Pismo miało charakter proendecki, którego nie ukrywał redaktor naczelny. „Orędownik” to przede wszystkim kopalnia wiedzy o międzywojennej Wrześni. To tutaj swój warsztat redaktorski budowali: Julian Stasiewski, Marian Turwid, Alfons Szyperski, Juliusz Deresiewicz i Tadeusz Hernes. To tutaj czytelnik znajdował zapowiedzi przedślubne, ogłoszenia matrymonialne, odwołania obelg, informacje o nieuiszczaniu długów przez współmałżonka, czyli wszystko to, czym karmiła się gminna plotka. Dzięki ambicjom Prądzyńskiego pismu udało się przekroczyć granice zaściankowej gazetki lokalnej. Turwid pisał o Prądzyńskim w ostatnim numerze „OW” z 31.08.1939 r., że wprowadził książkę polską do wolnej Rzeczypospolitej. Jemu to zawdzięcza „Orędownik”, że z wrogiej i nienawiść siejącej gazety stała się orędownikiem sprawy narodowej. Wnętrze księgarni Prądzyńskiego i redakcji „Orędownika” przy ul. Poznańskiej 6
A. Prądzyński (siedzi) i Marian Turwid w redakcji „Orędownika”
Numer „Orędownika Wrzesińskiego” z 6 marca 1920 r.